Najczęściej czytane
o. Józef Kaźmierczak
o. Józef Kaźmierczak – prezbiter Prowincji św. Maksymiliana M. Kolbego.
Śpiew Ptaka
Przez ciemny horyzont
Jednak dotarł Śpiew Ptaka
O Boże, jesteś
Nawet tutaj, jesteś
Dla tego Śpiewu
Warto cierpieć
Warto stracić wszystko
Śmierć jest powitaniem
Kto ten Głos usłyszał
Nie zadowoli się
Pozłacanym pierścionkiem
Uroków świata
Nawet miłość ludzka
Wraz z jej życzliwością
I sukcesy doczesne
Są niczym, gdy rozlegnie się Śpiew
O Boże, jak ciężko
Przebijać się przez
Chmury i ciemny horyzont
Tak rzadko słyszę Twój Śpiew
A jednak kiedy się odezwiesz
Moje trudy topnieją
Stają się niczym
Ty zajmujesz cały horyzont
Konsekracja mszalna
Nie znać niczego więcej
Jak tylko Jezusa Chrystusa (1 Kor 2, 2a)
tak myślę kiedy
podnoszę Białą Hostię
…I to ukrzyżowanego (2 Kor 2, 2b)
staję wobec śmierci
podnosząc Kielich Krwi
staję z Matką i Janem
Masz swoją misję
własną i niepowtarzalną
spełnienie jej wyłącznie
przez zanurzenie w Jego Krwi
W roku Eucharystii
Ludzie gapią się i gapią
Na wszystko co się rusza
Co błyszczy kolorami
Co nowe świeże piękne
I na kwiat jak rośnie
Rozchyla płatki
Wystawia słupek
I sieje zapachy
I na sznur ptaków
Wiosłujących skrzydłami
Co ze skrzekiem lecą dalej
Być może nie wiedząc po co
I na czerwieniejące się
słońce o wschodzie
Na niebo o zachodzie
Na różno-zielone lasy
Na wszystko warte zachwytu
I dziwią się tylko
Gdy ktoś wpatruje się
W Hostię Białą
Zbiedniali we wiarę
Że tu właśnie sam Stworzyciel
Święty Franciszku
Święty Franciszku
od siostry śmierci
daj mi pojednać się
z ukochaną siostrą.
Niepokalana Biel
Matko Niepokalana
Czysta jak biel Baranka
Ty odsłaniasz nam Ducha
Dla chwały Ojca
Ty rozjaśniasz horyzont
Nadziejo spełnienia
Runo Gedeona
Niewątpiąca
Wieżo wiary
Nawet w bierności nocy
Gdy myśl w staniu umiera
A serce wierzy
Starczyło
Starczyło jedno ziarnko ryżu,
jeden owoc dzikiej róży,
„jedna licha drzewina” (Kasprowicz)
i już rodzą się odwieczne pytania:
Kto to stworzył? Skąd się wzięło?
Po co żyje? W jakim też celu?
Każda rzecz swoim bytem
mówi i woła: Istnieje mój Stwórca.
A to Bóg w swojej rozrzutności
dał nam ten cały ogromny świat,
z czułą troską, by Jego człowiek
go odczytał i czasem się nie zagubił.
O zaiste, miłość Boga jest ogromna,
całym światem pochylił się nad nami
i dał nam rozum, świadomość, wolę
i serce spragnione nieśmiertelności.
Kim jesteś
Ja który płaczę
Nad okruchem piękna
Kilka nutek
I dusza się trzęsie
A Ty kim jesteś
Mój bezkresny Boże
O którym szepce
Ze skruchą ocean
A Ty kim jesteś
Który nad gwiazdami
O którym góry
Z pokorą na klęczkach
A Ty kim jesteś
Gdy ludzkie czucie
I cały rozum
Tylko proch na wietrze
Mojej kochanej Siostrze
Widzę Twoje oczy
szeroko otwarte ze zdziwienia
trochę smutne
zagubione
szukające jeszcze dziś miłości Ojca
Wiem
że tęsknisz za ojcem
i lękasz się stanąć przed jego obliczem
Czy dziś będzie trzeźwy
czuły czy zimny
zbyt surowy
I nigdy nie wiadomo z jakiego powodu
A matka
Jej próżny wysiłek
aby zakłamać sytuację
Tatuś jest tylko chory
Tatuś nie jest winien
Więc kto
Dziecko
Wina urasta do wymiarów nieskończonych
Nie wejdę do pokoju
aby nie posuć atmosfery
Iluzja
Mój wspaniały Ojciec
od jutra przestanie pić
Dzieci nigdy nie były wspaniałe
ważny był ojciec
alkoholik
Jutro nie nadeszło nigdy
dziś zbiera miłość za puste słowa
za obietnice bez pokrycia
Dziecko nigdy nie zobaczy ich spełnienia
Dziecko nauczone niespełnionych obietnic
przestało ich pragnąć
przestało chcieć skutecznie
przedwcześnie wyrosłe z dziecięcych uśmiechów
Dziecko zatroskane o rodzinę
dziecko bez uśmiechu
dziecko zagubione
wierzące każdemu i nikomu
I próżna praca matki
by okryć woalką prawdę
by chronić alkoholika
by płakać w poduszkę po nocach
Najtrudniejsze
To, co najprostsze
bywa najtrudniejsze.
Zamiast miłować Boga
dusza brodzi
po bagnistych drogach,
wzdycha i pragnie, i się zawodzi.
To, czego pragniesz,
w Bogu jest najpełniej.
On sam wystarczy
nie można iść głębiej.
Klepsydra
Przechodniu,
Kimkolwiek byś nie był,
I jakikolwiek Twój światopogląd,
Śmierć Twoja pewna.
Dla ułamka procenta pewności,
Że istnieje życie wieczne,
Warto stracić wszystko na tym świecie,
A pozyskać tamto szczęście.
Tymczasem to nie tylko możliwość,
Ale pewność słów Chrystusa,
Że tam jest przygotowanych mieszkań wiele,
Okupionych Jego Krwią.
Zostaw wszystko i spytaj Boga,
Jaki ma być Twój następny krok,
niosący laur zwycięstwa,
Gdy Twoje ciało legnie w trumnie.
Słowa do przechodniów nad moim grobem
Najpiękniejszy dzień
Nie wczoraj nie jutro
ale dziś
najpiękniejszy dzień
Dziś jestem krok dalej
niż wczoraj
jutra może nie być
Nawet depresyjny dzień
on konieczny
najlepszy na drodze
Chwała Ci Panie
za dzisiaj
które kroczy w wieczność
Nasz kot
Nasz kot jest dziki
przychodzi tylko zjeść
gdy zbliża się człowiek ucieka
gdy chce go pogłaskać drapie
Człowiek też jest dziki
w dzieciństwie bity
bez prawa do własnej woli
zamknięty w kojcu rozpaczy
Nienauczony czułości
broni się atakiem
przekazem odrzucenia
na każdy życzliwy gest
To skutek grzechu
od Adama przenoszone fatum
a przecież Jezus zwyciężył śmierć
abyś nie bał się zbliżyć do miłości
Skrzywdzenie
Znam to dziecko
Które krzyczało z lęku
I zamiast przytulenia
Słyszało „bądź cicho”
W końcu skrzywdzone
Zasypiało w rozpaczy
Udręczone płaczem
I niesprawiedliwością
A zmory strachu
Chodziły po ścianie
Tykały jak zegarek
Napełniając każdą minutę
Moim krzyżem
Moim krzyżem
są pustynne krajobrazy
suchość seksualna tygodni i miesięcy
z pespektywą wiecznej abstynencji
Moim krzyżem
jest bliskość grzechu
jawiąca się jako oaza nadziei
gorycz własnej nędzy
Moim krzyżem
są kontakty między ludźmi
powielanie chorych układów
dorosłe dziecko alkoholika
Jestem w Tobie
Panie Ty dajesz
ludziom świat ten cały
kwiaty i zwierzęta
a człowiek niedbały
Czuję się bliziutko
i Tobą oddycham
koniuszkami palców
prawie Cię dotykam
Prawie już przechodzę
w tamtą stronę tęczy
i świata nie pragnę
on się już nie wdzięczy
W trumnie pod trawą
Praca dla innych
to mnie nie bawi
ale dla siebie
to mnie rozsławi
Panie mój Boże
przed śmiercią spraw
abym i kochał
i nie bał się traw
Egzorcyzm
Zobaczyłem Twoje Dłonie
tulące gałęzie drzew
i ptaka spływającego na ziemię
na Twoich palcach
Głęboka cisza i pokój
Twojej Obecności
aż dech mi zapiera
Jesteś Panie
Po cóż gonić
za namiastkami
Okrutniku
mówię ci wyjdź!
Pozwól
Pozwól mi jeszcze pożyć
Jeszcze tyle lasów
które mogę zaśmiecić
tyle wód przeźroczystych
gdzie nie widać puszek i szkieł
Pozwól mi jeszcze pożyć
Jeszcze tyle sfer
nietkniętych przez pożądliwość
jeszcze są góry złota
niezdobyte przez chciwość
jeszcze tylu nie zraniłem
brakiem miłości i słowem
Pozwól mi jeszcze pożyć
Wiem – tylko śmierć wyzwala od zła
tylko ona do głębi uzdrawia
jednak boję się zdrowia
Pozwól mi jeszcze pożyć