Najczęściej czytane
Paragwaj: zakończona IV Misja Medyczna
Na początku marca z Paragwaju wróciła grupa medyczna z Jastrzębia – Zdroju, która swoją misję rozwijała przy współpracy z franciszkanami pracującymi w Guarambare.
Tym razem w misji udział brały również pielęgniarki. Poniżej przedstawiamy ich relację z tego czasu.
„Nadszedł dzień, w którym należałoby podsumować naszą pracę. O poranku sprawdzamy harmonogram pracy przygotowany przez panie z Pastoral Social, grupy działającej przy misji w Guarambare (odpowiednik grupy charytatywnej w Polsce). Codziennie mamy do odwiedzenia inne „barrio”. Przyjeżdżają po nas Marek i Wojtek. Marek to „kierowca ambulansu”, a Wojtek (padre Adalberto) pomaga nam w rozmowie z pacjentami, gdyż nasze umiejętności językowe pozostawiają wiele do życzenia.
Bierzemy torby wypełnione lekami, materiałami opatrunkowymi i innym niezbędnym sprzętem. Jedziemy do „bazy” – miejsca, w którym w danym dniu usytuowane jest konsultorium. „Consultorio” to taka przychodnia czasem w kaplicy, czasem w domu, a czasem w szczerym polu. Tam czekają na nas panie z listą pacjentów, którzy oczekują na naszą pomocy. W barriach nie ma ulic, ani numerów domów, więc przewodniczka jedzie lub idzie z nami. Często tłumaczy również z guarani, gdyż nasi pacjenci w większości mówią w tym języku. Jak wspomniałyśmy wcześniej są to ludzie starsi (mający nawet 103 lata!), obłożnie chorzy, leżący. Najczęściej zaczynamy od toalety, opatrujemy ich rany, odleżyny, usiłujemy zwiększyć ich komfort i trochę wyedukować rodzinę na temat podstaw higieny, pielęgnacji i rehabilitacji. Tutaj nieoceniony jest udział Marka, który z niczego tworzy „sprzęt” rehabilitacyjny. Zwraca uwagę fakt, że bliscy w większości troszczą się o swoich chorych, jednak nie wiedzą, jak mogą im pomóc i oczekują od nas tego typu wskazówek. Nie mając kontaktu z lekarzem czy pielęgniarką popełniają wiele błędów – nieregularnie podają im lekarstwa, nie kontrolują ciśnienia i poziomu cukru, nie opatrują ran, które prawie zawsze są zakażone. Do wielu z naszych pacjentów wracamy kilkakrotnie i leczymy rany. Pochwalimy się trochę – mamy spektakularne efekty.
To nie jest tak, że jeden dom to jeden pacjent. W kolejce do konsultacji ustawia się cała rodzina, sąsiedzi i przypadkowi przechodnie. Oczywiście, gdy sytuacja tego wymaga telefonicznie konsultujemy się z lekarzami, czasem nasz „ambulans” jedzie po leki lub lekarka odwiedza chorego w domu. Pracujemy średnio od 9:00 do 19:00 z przerwą na obiad. To ciężka praca okupiona litrami potu (w słońcu nawet + 50 stopni). Jednak wszystkie trudy i niedogodności rekompensuje ogromna wdzięczność, uśmiech i dobre słowo naszych chorych i wszystkich, których spotykamy, idąc czerwoną, paragwajską drogą. Zdajemy sobie sprawę, że to wszystko, co robimy, to zbyt mało. Odwiedziłyśmy 200 domów. Potrzeby są dużo większe. Przeprowadziłyśmy szkolenie z zakresu opieki nad pacjentem obłożnie chorym w domu, samokontroli piersi, udzielania pierwszej pomocy. Rozdałyśmy naszą broszurę. Zainteresowanie jest duże więc drukowanie broszury trwa nadal. Będziemy szczęśliwe jeśli nasza praca chociaż trochę będzie tutaj owocowała. Szybko minęło pięć tygodni, w ciągu których były też chwile na to, aby zregenerować siły. Wieczorami gwieździste niebo w Lomai… Nieoceniona serdeczność i gościnność sióstr: Eli, Ewy, Karoli i Ani. Ochłoda w basenie u ojców franciszkanów Grzesia i Marka. Dobre słowo od brata Wincentego. Pyszna kawa w tavernie. Niezapomniane wrażenia nad wodospadami Iguazu w Brazyli i Argentynie. Chwila zadumy w redukcjach jezuickich…
Wszystko to zawdzięczamy zaangażowaniu wielu ludzi. Dziękujemy wszystkim darczyńcom, rodzinie, znajomym, koleżankom i kolegom z oddziału za wspieranie nas podczas całego pobytu. Dziękujemy naszym koleżankom lekarkom, za to że tworzyłyśmy jeden zespół. Dziękujemy Tobie „jefe” – padre Adalberto to dzięki Tobie to wszystko.”
Enfermeras Licenciadas
(Pielęgniarki dyplomowane)
Marta i Barbara
tekst i zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony misji medycznej http://to-misja.pl/